Legendy Barcelony: Inna Barcelona

Historyczne wzmianki o Barcelonie jako rzymskiej kolonii Barcino, pochodzą z I wieku p.n.e. Tak naprawdę była ona jedną z wielu, obok Gerundy, Ilerdy, Dertosy czy stolicy Hispanii Citerior – Tarraco. Pierwsza kamienna fortyfikacja miała obwód 1350 metrów i posiadała cztery bramy wjazdowe do miasta, usytuowane na krańcach dwóch, przecinających się ulic. Tradycyjnie w mieście rzymskim były to cardo (przebiegał min. przez ulicę Libretería) i decumanus (przebiegał min. przez ulicę Bisbe). Po kryzysie ekonomicznym w roku 279 wybuchło powstanie, w wyniku którego zburzono rzymskie mury. Akt ten stał się początkiem złotego wieku dla Barcino.

Gotyk w Barcelonie

Fałszywy akwedukt

Kamieni z murów użyto do rozbudowy miasta, a sporo ich części zakonserwowało się po dziś dzień, np. w podziemiach Muzeum Historii Barcelony. Nie były to oczywiście pierwsze, ani tym bardziej ostatnie obwarowania miasta, tak więc z dużą dozą prawdopodobieństwa, spacerując po gotyckiej dzielnicy Barcelony, natkniemy się na pozostałości z innych okresów. Do Barcino wodę doprowadzały dwa akwedukty i one także podzieliły los dawnych umocnień, to znaczy stały się składnikami nowych budowli. Szczątki prawdziwych akweduktów pozostają do dyspozycji dla każdego spostrzegawczego podróżnika.

Co warto zobaczyć w Barcelonie?

Podkreślam słowo prawdziwych, bo istnieje także fałszywy. Na placu Nova, w 1958 roku nowożytni rzymianie wybudowali kawałek innego akweduktu, który odbiera chwałę tym oryginalnym. Niestety nie są one aż tak dobrze widoczne w przeciwieństwie do tego nowego, oderwanego od ściany naprzeciwko katedry. Budowla ta to nic więcej jak element projektu remodelacji i upiększania dzielnicy gotyckiej. Częściowym motywem tego zabiegu było zupełnie fortunne bombardowanie placu przed katedrą podczas wojny domowej w Hiszpanii.

Rzymskie filary

Zostając jeszcze na chwilę przy temacie pozostałości rzymskich warto też wiedzieć, że gdzieś niedaleko, na ulicy Paradís znajduje się siedziba CEC (kat. Centrum Excursionista de Catalunya), będąca w posiadaniu kolumn ze świątyni rzymskiej z I wieku. Domniema się, że owa świątynia mogła być poświęcona Augustowi lub Herkulesowi, legendarnemu założycielowi miasta. 9 metrowe kolumny odkryto po zawaleniu się budynków na wspomnianej wcześniej ulicy w 1835 roku. Po odbudowaniu zniszczeń znalezisko wystawiono na widok publiczny. Zaskakującym jest więc fakt, że na przykład kilkukrotnie poszerzane fortyfikacje z epoki średniowiecza nie zachowały się w mieście prawie w ogóle. Finalnie zniszczone w 1843 roku mury po prostu zapadły się pod ziemię! Dosłownie, bowiem ich resztki można czasami wypatrzeć w parkingach podziemnych.

Gówniany interes

Kiedy zamykano bramy miasta absolutnie nikt nie mógł z niego wyjść, ani wejść. Przywilej ten miała tylko jedna grupa społeczna, szambiarze. W XIX wieku fekalia piętrzyły się w dziurach, którymi dysponowały domostwa, ale przecież ktoś musiał  je czyścić i tutaj pojawiali się oni, robiąc to zupełnie nieodpłatnie. W sumie to płacili za to! Tak, tak. Płacili. Kupowali ludzkie ekskrementy i sprzedawali je rolnikom, uprawiającym pola za murami Barcelony. Gówniany interes był z korzyścią i dla człowieka i dla ziemi, ale to nie wszystko!

Klasztor Sant Jeroni de la Murtra – Średniowieczna galeria osobistości

Oczywiście nie każda kupa miała tę samą wartość, a skoro tak było to ktoś przecież musiał zatwierdzić jej walory. Szambiarzom towarzyszyli degustatorzy. Tak, robili dokładnie to o czym teraz myślicie. Wkładali końcówkę paluszka w kupeczkę i degustowali, badając jej kwasowość. Dzięki fachowej ekspertyzie producent dostawał tyle, ile mu się faktycznie należało. A jeśli już o kupie mowa, to w Barcelonie istniał ogromny problem z higieną. Jego stopień można wywnioskować po kuriozalnych nazwach ulic, związanych z wypróżnianiem się, na przykład: Cagallel Vell (Sracz Stary) czy Cagallel Nou (Sracz Nowy). Także rzeka, która płynęła pod obecną Ramblą, wydzielająca niegdyś granicę miasta, nazywała się z wiadomych przyczyn właśnie Cagallel. Co ciekawe, to jakże uciążliwe w XIX wieku zjawisko stało się inspiracją dla artystów. Oprócz obrazowych plakatów pisano również wiersze czy układano chwytliwe rymowanki do reklamy perfum (De los gustos sin pecar, el mejor es el … )! Ah, ci Katalończycy!

Uzdrowienie dzielnicy katedry

Dzielnica gotycka przez długie lata popadała w ruinę, aby w końcu stać się ośrodkiem zarazy, menelstwa i chorego społeczeństwa. Było to bodźcem do utworzenia nowej dzielnicy, Eixample, która miała stać się namiastką lepszego miasta: bez problemów z wilgocią, higieną czy zdrowiem. Obraz tej sielanki bardzo odpowiadał barcelońskiej burżuazji, tak więc czynnik ten był oczywiście nie bez znaczenia przy tworzeniu planu uzdrowienia Dzielnicy Katedry. Główną przyczyną było jednak szukanie tożsamości Katalończyków w epoce Średniowiecza, kiedy Korona Aragonii była prawdziwą potęgą w Basenie Morza Śródziemnego. Pojawiła się więc silna potrzeba wyeksponowania tego elementu za pomocą architektury, wymazując wszystkie pozostałe ślady innych epok.

Manresa – Serce Katalonii

Również chęć wzmocnienia turystycznej wartości miasta przemawiała za odnową barcelońskiej starówki. Debaty na ten temat trwały zresztą już od wielu lat. Początkowo skupiono się na katedrze, jednak problemem okazało się w jakim stylu miałaby zostać przebudowana. W grę wchodziła wersja renesansowa lecz ostatecznie skupiono się na gotyku. Zrodziły się także inne wątpliwości, gdyż plac przed katedrą był zbyt gęsto zasiedlony. Trzeba było by zburzyć wszystkie budowle przysłaniające blask odnowionej świątyni. Bo i po co było odnawiać fasadę, skoro nikt nie mógłby jej podziwiać? I tutaj z pomocą, pół wieku później, nadeszła wojna domowa. Teren przed katedrą został zbombardowany i problem sam się rozwiązał.

Via Laietana i wielki skansen

Początkiem wielkich zmian w mieście było otwarcie w 1908 roku pierwszego etapu jednej z największych ulic, Via Laietana. Jej plany sięgały roku 1859 i miała ona łączyć dzielnicę Eixample z portem. Rozebrano wszystko, co stanęło na drodze traktu – 2199 domów i kilka średniowiecznych pałacyków, a prawie 10 000 osób przesiedlono. Mnóstwo budynków o wysokiej wartości kulturowej i historycznej zostało zrównanych z ziemią, a ocalały tylko te, które rząd uważał za najbardziej wartościowe. Postanowiono zatem przenieść je do centrum miasta i utworzyć swego rodzaju skansen. Rekonstruowano je jednak w taki sposób, aby odzwierciedlały to, co uważało się za ich styl oryginalny, ignorując naturalne wpływy innych epok.

Co warto zobaczyć w Gironie?

Katalończykom bardzo zależało na tym, aby budynki były idealnie gotyckie, więc eliminowano absolutnie wszystkie cechy nie pasujące do przyjętego kanonu. Elementy o tym charakterze dodawano w każdym możliwym miejscu, próbując odzyskać jak najstarszy obraz Barcelony – jedyny i prawdziwy. Zatem spacerując po dzisiejszych ulicach starówki ciężko odróżnić prawdę od fikcji.

Ta najpiękniejsza dziś dzielnica nie od razu jednak nazywała się dzielnicą gotycką. Najpierw była to dzielnica katedry, ale z czasem jej nazwa uległa zmianie, aby po prostu podkreślić jej gotyckość. Nareszcie w 1912 roku podjęto działania związane z rekonstrukcją fasady głównej świątyni. Prace uzdrawiające trwały także na placu królewskim i placu Felip Neri, gdzie przenoszono budynki historyczne w jedno miejsce, aby nadać im jednolity wygląd. Dzięki temu projektowi również bazylika Santa María del Mar, po 400 latach, doczekała się drugiej wieży. Idea stworzenia tu  miejskiego skansenu, największego rozmachu nabrała przed wystawą światową EXPO z 1927 roku. W centrum wybudowano most nad ulicą Bisbe oraz odświeżono plac Ramona Berenguera. Projekt ostatecznie przyniósł jeszcze wiele kosmetycznych zmian, min. wcześniej wspomniany fałszywy akwedukt, a koniec remodelacji nastąpił dopiero w latach 60 XX wieku.

Katedra w Palmie – Kwiat w ogrodzie ludzkości

Barcelona i burdele

Mnogość różnorakich detali architektonicznych zaburza naszą czujność, a są pośród nich takie, które wydają się być dość interesujące, jak ten przy ulicy Mirallers i Vigatans. Tutejszy maszkaron należy do systemu znaków, wskazujących domy publiczne w XVII-wiecznej Barcelonie. Znaki te często przedstawiały głowę demona, satyra czy meduzy, a opracowano je głównie po to, aby żołnierze bez problemu znaleźć miejsce uciech. Niemniej jednak głównym ośrodkiem rozpusty, przynajmniej w średniowiecznej Barcelonie była Rambla. Kiedy w XIV wieku przebudowano mury, tak jak dzisiaj była ona dwukierunkowa. Za dnia sprzedawano tam żywność i zawierano nowe znajomości. Nocą zaś konsumowano owe znajomości w wątpliwej jakości przybytkach lub po prostu pod murem, na łonie natury.

Zawód prostytutki traktowano jako mniejsze zło, konieczne do funkcjonowania przykładnego społeczeństwa. Poza tym był to przy okazji świetny interes, a skoro Kościół nie mógł go do końca potępiać, dawał nań ciche przyzwolenie. Wraz z Koroną, Kościół wynajmował budynki w których uprawiano nierząd. Burdele musiały być pomalowane na żywy, czerwony kolor z namalowanym dużym numerem domu, aby każdy spragniony uciech mężczyzna wiedział dokąd ma się kierować. Ostatnie praktyki malowania zarejestrowano w roku 1934 na ulicy Volta de Teatre, a duży numer widniał jeszcze na ulicy D’en Roca i bynajmniej nie wskazywał drogi do cukierni.

Alkazar w Segowii – Baśniowa forteca

Twórca mostu na ulicy Bisbe rzekł, że w dzielnicy gotyckiej nie ma więcej niż 6 domów, które można by było określić jako gotyckie. Nawet jeśli jej dzielnica gotycka nie jest gotycka, jej historia i magiczny klimat, kreowany przez wieki sprawiają, że nie można być obojętnym wobec tego miasta. Zresztą, kogo w dzisiejszych czasach obchodzą kłamstwa historyczne, jak to ze stolicy Katalonii?

Korzystając z poniższych linków można odnaleźć zdjęcia przed modernizacją niektórych z wymienionych obiektów w tekście „Legendy Barcelony: Inna Barcelona„:

Jeśli spodobał Ci się materiał i masz ochotę, możesz postawić mi kawę. :) W końcu nic tak nie motywuje do dalszego działania… Z góry dziękuje za okazane wsparcie!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Powiązane wpisy:

Komentarze:

  1. Te wierszyki rymowanki to nie jedyne efekty inspiracji, nie wiem czy kojarzysz los caganers – czyli małe srające figurki, które tradycyjnie umieszcza się w bożonarodzeniowych szopkach bo ponoć przynoszą szczęście… Co ciekawe, praktycznie każda sławna postać ma swojego caganer i to dla nich zaszczyt!! Ci, którym figurka nie wystarczy mogą kupić caganers zrobione z czekolady…

    A jeśli chodzi o samo miasto – Barcelona chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Dopiero niedawno odkryłam muzeum historii Barcelony na i pod Plaza del Rei i jestem nim zafascynowana, polecam się tam wybrać :)

    1. Uwielbiam Barcelonę, więc ukazanie jej z innej strony jest tym większą przyjemnością dla mnie. Zwłaszcza, że praktycznie nikt nie zastanawia się czy to co widzi jest prawdziwe. Spiszę zatem, by wyprowadzić z błędu.

  2. Super ciekawy tekst! Dobrze było dowiedzieć się czegoś nowego o moim ukochanym mieście.

  3. Przyznaje, artykul zapowiadal sie na typowy opis historii miasta, az padlo slowo 'gowno’! :) Lubie takie ciekawostki, nawet jezeli sa nieapetyczne:)

Back to top button
error: Zawartość chroniona!