Legendy Barcelony II – Historie krwawe

Barcelona to nie tylko zabytki, które możemy podziwiać, ale także legendy i historie, które wciąż żyją w cudownych zaułkach ponadczasowego miasta. Cofnijmy się więc do czasów rzymskich, do roku 404 n.e, kiedy imperator Dioklecjan mianował Dacjana gubernatorem. Człowiek ów, znany ze swego okrucieństwa i nienawiści do chrześcijan, położyć miał kres rozprzestrzeniającej się jak epidemia, nowej wiary. Gdzieś tam, pośród uciśnionego ludu rzymskiego Barcino, była sobie dziewczyna, która postanowiła utrzeć nosa krnąbrnemu gubernatorowi.

Święta Eulalia

Trzynastoletnia Eulalia udała się na spotkanie z Dacjanem, aby błagać o łaskę i litość nad żyjącymi w opresji chrześcijanami. Jej argumenty były jednak dla oprawcy zbyt mocne, więc najzwyczajniej w świcie musiał usunąć ją z drogi. Za sprzeciw wobec jego metod, nakazał wykonać trzynaście kar, czyli dokładnie tyle ile lat miała dziewczyna. Naga i zakuta w kajdany trafiła do więzienia przy Arc de Santa Eulàlia, gdzie miał zacząć się pełen sadyzmu i perwersji proceder.

Legendy Barcelony: Inna Barcelona

Bezbronną Eulalię prowadzono wąską ulicą, a bicze oprawców -niczym ognie piekielne- smagały jej delikatną skórę, rozrywając ją na kawałki. Przypalano ją jak wieprza: spalono nawet sutki! Szczytem okrucieństwa wydawało się zdarcie owrzodzeń, które stały się efektem katuszy. Niestety po tym przyszła też porcja wrzącego oleju, a później także ołowiu, aby spotęgować cierpienie oratorki. Ukoronowaniem dantejskich scen było wrzucenie truchła do wypełnionej ciężkimi narzędziami i pobitym szkłem beczki, którą zepchnięto trzynaście razy w głąb ulicy.

Boska interwencja sprawiła, że Eulalia wyszła z tego bez szwanku. Okrutni rzymianie nie dali jednak za wygraną i tradycyjnie, po rzymsku, ukrzyżowali ją. Legenda mówi, że w tym momencie na ciało dziewczyny spadł śnieg, aby zakryć je przed wzrokiem ciekawskich. Eulalia wyzionęła ducha w postaci gołębia, który wyleciał jej z ust, prosto do nieba!

Po tych jakże cudownych wydarzeniach ciało męczenniczki stało się łakomym kąskiem łowców relikwii. Przez długi czas jej zwłoki spoczywały w świątyni Santa María de las Arenas, w miejscu w którym teraz mieści się Santa María del Mar. Obecnie zaś spoczywają w katedrze pod jej wezwaniem, la Santa Creu i Santa Eulàlia. Do 1687 roku dziewczyna była symbolem miasta. Wraz z plagą homarów, ustąpiła ona jednak miejsca innej świętej…

Inkwizycja Barcelońska

Jeśli już mowa o znanych osobistościach, to w historię Barcelony mocno wpisało się nazwisko Tomasza z Torquemady. W obliczu postępującej Inkwizycji, w 1483 roku w stolicy Katalonii ustanowiono nowy trybunał, inspirujący się tym już istniejącym już w Koronie Aragonii. Barceloński trybunał, w przeciwieństwie go jego inspiracji, przewidywał bardziej surowe kary dla niewiernych. „Stara Inkwizycja” została uznana za zbyt tolerancyjną , więc szybko trzeba było ją zreformować. Reformację przeprowadzić miał właśnie Tomasz z Torquemady, którego mianowano inkwizytorem generalnym Katalonii. Jego ofiarą padło dziewięć tysięcy barcelończyków.

Należy jednak dodać, że hiszpańska Inkwizycja nie miała nic wspólnego z tą Rzymską, gdyż została powołana przez władze świeckie, a nie kościelne! Jej istnienie nierzadko spotykało się z krytyką i potępieniem kolejnych papieży, bo bardzo mocno naginała religię do osiągania swoich celów. Barcelońska szlachta, w obawie przed bezwzględnym procederem, próbowała powstrzymać Torquemadę przed przekroczeniem bram miasta. Sprzeciw był jednak symboliczny, bowiem w końcu szlachta ustąpiła pod naciskiem papieża Innocentego VIII, który uprzywilejował inkwizytorów wydaną przez siebie bullą. Szkoda więc, że ówczesny papież nie był świadomy okrucieństwa swego podopiecznego.

Gotyk w Barcelonie

Stało się dokładnie tak jak przewidywano. Śmietanka zaczęła opuszczać stolicę Katalonii w obawie przed świętą Inkwizycją. Głównym jej zadaniem było oczywiście zwalczanie herezji, czarownic i ludzi niewygodnych dla kościoła. Często działano według określonego schematu: przeszpiegi, podejrzenie, przesłuchanie, tortury i palenie na stosie, jeśli delikwent jeszcze zipiał.

Obsesja przed nieczystością religijną nie miała granic, więc nie dziwi fakt że nawet książki były wówczas dziełem samego diabła. Po wypędzeniu żydów z Półwyspu Iberyjskiego, przed siedzibą inkwizycji na Plaça del Rei urządzono wielkie ognisko. Spłonęły tam wszelkie stronnice, które nie zostały napisane w języku łacińskim, czyli w większości teksty katalońskie. Instytucja ta utrzymywała się w Barcelonie stosunkowo długo, bo aż do 1820 roku. Jednak w porównaniu do tej włoskiej to i tak spotkał ją szybki kres. Włoska, swoje ostatnie tchnienie wydała w 1859 roku…  Budynek świętej Inkwizycji istnieje w Barcelonie do dziś, w tym samym miejscu, na Placu Króla. Skoro upiorny gmach wciąż działa na wyobraźnię, to ciężko wyobrazić sobie strach przed tą instytucją, towarzyszący ludziom w Wiekach Średnich.

Barcelońskie szubienice

W Barcelonie szubienice istniały aż do XIX wieku, a ogólnie przyjętą praktyką było zostawianie dyndających denatów jako przestrogę. Za poważne przewinienia, w bonusie, rozczłonkowywano delikwenta, aby gnił jak ostatnie ścierwo i aby jego dusza nie zaznała spokoju po śmierci. W stolicy Katalonii znajdowało się pięć okręgów stałych, zajmujących się przyjmowaniem „nieposłusznych interesantów”. Jeden znajdował się na Placu de Palau, obecnie przed budynkiem rządu. Inne mieściły się też przy Pla de Boquería lub przy Portalu świętego Antoniego. Najdalej wysuniętą była szubienica przy Nus de la Trinitat.

Co warto zobaczyć w Barcelonie?

Odległe położenie tegoż stryczka na stale wpisało się do katalońskiej listy porzekadeł. Jeśli chcemy więc powiedzieć, że coś znajduje się bardzo daleko, powiemy zatem, że jest na piątej szubienicy. Prawda, że słodkie? Ostatni ludek zawisnął w 1832 roku, kiedy to zmodernizowano system uśmiercania, aby dogonić europejskie standardy. Szubienicę zamieniono na gilotynę. Ta ekskluzywna dotąd forma, z racji natychmiastowej i godziwej śmierci, zarezerwowana była dla wyższych sfer.

Przeklęty Książę

Mroczne karty w historii Barcelony rozdawane były nie tylko przez instytucje, ale i również przez jednostki. Jedną z nich był tak zwany Przeklęty Książę, Karol Hiszpański (Charles d’Espagnac) – ekstremista katolicki i antyliberał. Od 1827 roku pełnił on funkcję kapitana generalnego Katalonii. Pięć kolejnych lat stało się dla barcelończyków prawdziwą drogą przez mękę. Wiele można zarzucić Karolowi, ale na pewno nie brak fantazji. Jego okrucieństwo wobec swojego ludu nie miało limitu.

Besalu – Podróż w czasie

Swoje reformy zaczął dość skromnie, proponując jedynie zmianę ubioru zwykłych ludzi. Za zbyt szykowny spodzień trzeba było słono zapłacić! Jedną z zapłat była na przykład porządkowa i dożywotnia zsyłka na Kubę. Jegomościu ów bardzo dbał również o przyzwoity obraz kobiety przez co piętnował nierządnice, a i sama kokieteria była zakazana. Mężczyźni natomiast zobowiązani byli do noszenia długiego włosia i golenia wąsa, który według niego pasował wyłącznie do obrazu podejrzanych polityczne jednostek. Warkocze a’la Maryna były zupełnie niedopuszczalne. Obciąć każdej z miejsca, jeśliby znalazła się jakaś odważna, która mącić porządek publiczny by zechciała.

Karol dbał też on o porządek w domu, oj dbał. Nie swoim oczywistość, a w cudzym. Często gościł z niezapowiedzianą wizytą u szarych barcelończyków. Gdy tylko dostrzegł najmniejszą skazę, wysyłał na miejsce ekipę remontową czy sprzątającą, która w mig uporała się z problemem. Za wykonanie najmniejszej pierdoły żądał bajońskich kwot. Dzięki niemu Hiszpanie stawali się niemalże idealni, ale nawet idealni ludzie muszą gdzieś się wypróżniać. Gdzieś, bo na pewno nie w domowych latrynach. Usunąć, nie posiadać, a przed domem chodnik codziennie przed ósmą sprzątać. Takie było przykazanie władcy. Kobiety miały za zadanie zawsze przed wyznaczoną godziną umyć część chodnika przed swoim domem. O dziwo, ten zwyczaj dotrwał do dzisiejszych czasów!

Katedra w Segowii – Dama Katedr

Sam Espagnac ubóstwiał dostarczać swojemu ludowi wspaniałych występów, w których główną atrakcją był on. Często podczas modlitw w kościele, aby podkreślić swą ekstazę religijną, symulował konwulsje i obcował wprost z Bogiem. Jego impulsywność i nadużywanie władzy nie oszczędzały nawet najbliższej rodziny ani dzieci. Swego czasu, siedmiu bawiących się w wojnę maluchów skazał na dożywotnią służbę w wojsku, a konia z którego spadł kazał stracić. Przez jego kaprysy więzienia pękały w szwach, więc żeby je opróżnić wysyłał ludzi na szafot. Ciała denatów stawały się scenerią tragikomicznych występów Karola. Po egzekucji tonął w strumieniach wódki i wina, by następnie, przy akompaniamencie muzyki zatańczyć wokół wiszących ciał. Zdetronizowanego szaleńca spotkał w końcu zasłużony los. Po czasie, który upłynął na ukrywaniu się przed światem został uduszony i poćwiartowany, a jego twarz poharatano nożem, tak by nigdy go nie rozpoznano.

Park na dawnej cytadeli

W średniowieczu były tam szubienice, później gilotyna. Bawił się tam Karol Espagnac i zapewne inkwizytorzy też się tam bawili. W obecnych czasach miejsce to w żaden sposób nie przypomina tego, czym było. Ani też nie przywodzi na myśl tragicznych wspomnień z historii miasta. Barcelona bowiem raz na zawsze chciała wymazać krwawe pole ze swej pamięci. Park de la Ciutadella, bo to o niego idzie, znajduje się na terenie dawnej cytadeli – największej budowli militarnej ówczesnej Europy, zbudowanej przez Karola V po Wojnie o Sukcesję. Warto nadmienić, że wraz z nią zbudowano twierdzę na górze Montjuïc, która pomóc miał w przejęciu całkowitej kontroli nad życiem mieszkańców. Barcelończycy musieli zapłacić jednak wysoką cenę za wybudowanie molocha.

Klasztor Sant Jeroni de la Murtra – Średniowieczna galeria osobistości

Około 4500 osób zamieszkujących teren dawnej cytadeli wysiedlono. Właściwie to wyrzucono na bruk. Wyburzono 1200 domów oraz dwa klasztory (San Augustín i Santa Clara). Budowla ta stała się symbolem nienawiści mieszkańców, którzy w 1841 roku doprowadzili do jej częściowego zburzenia. Wspaniałomyślna regentka z linii Burbonów, Maria Krystyna zadecydowała o odrestaurowaniu cytadeli. W 20 lat później rewolucjoniści rozprawili się z nią raz na zawsze. Idealnie się złożyło, gdyż miasto mogło utworzyć tam park na wystawę Światową z 1888 roku. Kaskada projektu młodego i utalentowanego Gaudiego stała się jedną z atrakcji pięknego ogrodu. Dziś to prawdziwa oaza spokoju, do której barcelończycy uciekają wyłącznie przed wielkomiejskim pędem.

Wampirzyca z osiedla

Jedną z najciekawszych i najbardziej makabrycznych historii w dziejach stolicy Katalonii jest istnienie wampirzycy z ulicy Ponent (kat. La vampira del carrer Ponent) Pod koniec XIX wieku Barcelona była miastem z 50% analfabetyzmem i szczyciła się liczbą około 12 tysięcy prostytutek: pośród nich żyła ona – Enriqueta Martí.

W 1909 roku Martízostała zatrzymana przez policję, bo w jej domu przy ulicy Minerva odkryto gniazdo nierządu. Kobieta trudniła się prostytucją dzieci od 5 do 16 lat, ale jej wysoko postawiona klientela pozwoliła wywinąć się jej od zapłaty za swe haniebne występki. Oczywiście akta sprawy zaginęły, więc nie można było jej skazać: no victim, no crime. Puszczona wolno mogła dalej działać w nazwijmy to, czerwonej strefie. Ogromne doświadczenie w biznesie i znajomość elity pozwoliła jej szybko zapełnić nową niszę na rynku.

Co warto zobaczyć w Gironie?

Na początku XX wieku gruźlica zbierała swoje żniwo, a jak wierzono cudownym środkiem, aby ją powstrzymać była ludzka krew i okłady na pierś z tłuszczów dzieci. Przebiegła Martí wyszła naprzeciw oczekiwaniom majętnych. Porwane istotki służyły jej jako atrybut podczas żebrania i turnée po klasztorach, parafiach i innych przybytkach. Wieczorami zaś, odziana w najpiękniejsze stroje udawała się w skupiska śmietanki Barcelony, oferując swoje usługi, czyli między innymi lek na tuberkulozę. Jak nietrudno się domyślić, popyt przewyższał podaż. Dopóki porywała dzieci biedoty wszystko szło jak po maśle. Niestety, noga powinęła jej się gdy w 1912 roku porwała Teresitę Guitart.

Prasa szybko zrobiła co swoje, publikując zdjęcia dziewczynki i długo nie trwało, aby sąsiedzi zawiadomili policję o miejscu pobytu zaginionej. Podczas interwencji na ulicy Ponent dziewczynka zeznała, że ma na imię Felicidad, tak jak nazywała ją Enriqueta. Oprócz niej była tam inna kruszynka, która miała być jej rodzoną córką…

Sitges – Mniejszości raj

W trakcie oględzin mieszkania policjanci doznali szoku odkrywając, pomiędzy nędznymi i cuchnącymi pomieszczeniami elegancki salon urządzony ze smakiem, z wyposażeniem wartm fortunę. W szafie znajdowały się dwa zestawy ciuszków – dla chłopca i dziewczynki oraz nocne kreacje Enriquety. Uwagę funkcjonariuszy przykuł zapisany szyfrem numerycznym plik kartek oraz lista nazwisk, jak określiła prasa, „ludzi znanych z miłości do czynienia dobra, oszukanych przez czarownicę, która wkradała się do ich domów prosząc o jałmużnę”. W kuchni znaleziono zakrwawiony nóż, a w torbie z ciuchami kości. Prawdziwe ciary jednak wywołał pokój gdzie znajdowało się około 50 butelek z tłuszczem, zakrzepłą krwią i innymi, niezidentyfikowanymi substancjami. Wraz z nimi znaleziono także księgę czarów, pełną receptur na wiele chorób, napisaną odręcznie w języku katalońskim.

Wtedy to wampirzyca, świadoma, że nie ujdzie z tego bez szwanku dała policji kolejne poszlaki. Zasugerowała dokładne oględziny ścian. Tak oto nie tylko w obecnym, ale i w poprzednich mieszkaniach dokonano makabrycznych odkryć. W ścianach znajdowały się resztki dziecięcych ciał, z których tłuszcze i krew służyły jako lekarstwa dla barcelońskich bogaczy! Dzieci prawdopodobnie, zanim stawały się częścią antidotum, wykorzystywane były seksualnie. Poruszona opinia publiczna domagała się publikacji listy nazwisk dobroczyńców, którzy leczyli się u XX-wiecznej szamanki.

Barcelona wrzała, jednak szybko przyszło ochłodzenie. Wraz z górą lodową i zatonięciem Titanica temat wampirzycy momentalnie zamarzł. Sama kobieta została zamordowana w więzieniu, a barcelońscy burżuje od tej pory mogli spać spokojnie. Sprawiedliwość nie dosięgła nikogo, a Enriqueta stała się legendą…

Lektura:

Pokaż więcej
Jeśli spodobał Ci się materiał i masz ochotę, możesz postawić mi kawę. :) W końcu nic tak nie motywuje do dalszego działania… Z góry dziękuje za okazane wsparcie!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Powiązane wpisy:

Komentarze:

  1. Super post! Bardzo wciągający, chociaż rzeczywiście nie nadaje się dla osób o słabych nerwach. Spojrzę teraz na Barcelonę trochę z innej perspektywy ;)

  2. kolejny raz u Ciebie można przeczytać konkret… wcześniej nie spotkałem się z tego rodzaju opowieściami i legendami….
    czasami przechodzą ciary po plecach, czasami z niedowierzaniem czyta się kolejne zdania… ciekawie tu u Ciebie :)
    czekam na kolejne.

  3. Fajny krok w bok od Barcelony Gaudi’ego i jedynego słusznego oblicza kościoła katolickiego. Straszne to były czasy. Nawet w legendach, nawet trochę ironicznie opisanych mrożą krew. Ileż to ludzie potrafili sobie samym w imię władzy i pieniędzy krzywdy zrobić przez wieki…świetny tekst!

    1. Dzięki :) Myślę, że jeśli chodzi o to co ludzie potrafią zrobić dla pieniędzy i władzy – ten tekst jest ponadczasowy. Bracelona jest miastem, które skrywa jeszcze wiele tajemnic.

      1. Myślę, że każde większe miasto, które w jakikolwiek sposób odegrało swoją rolę w historii kryje wiele tajemnic (a może i mniejsze miasta, które wydają nam się spokojne i bez skazy). Tyle popalono bibliotek w ramach walki z inomyśleniem oraz inną wiarą (w cokolwiek), że nigdy nie odtworzymy dziejów. Chyba że faktycznie ktoś pewnego dnia wymyśli wehikuł czasu (póki co większość si-fi powoli się spełnia ;)

  4. Kurde balans STRACH TAM JECHAĆ!!! A tak na poważnie … uwielbiam legendy, pomimo pstrokatej pamięci coś w tej mojej głowie zostaje i całkiem inaczej zwiedzam się te miejsca! A wybieram się tam po sezonie …. można to opowiadać dzieciom gdy prąd wyłączą hahaha może dlatego wlłaśnie legendy są z deko ukoloryzowane. Fajny post

    1. Dzięki ;) Niestety te legendy to w większości fakty, więc tym bardziej przerażają. Na ile są ukoloryzowane, trudno powiedzieć, acz potwierdzam, że całkiem inaczej zwiedza się miejsca znając ich historie :)

  5. Przeczytalam od deski do deski. I teraz bede miala koszmary:) Swoja droga, nie chcialabym mieszkac ani w rzymskiej, ani sredniowiecznej, ani tej bardziej wspolczesnej Barcelonie. Ciekawe to miasto, ale przedziwne…:)

    1. Oh ja dałbym wiele, aby móc żyć w średniowiecznej Barcelonie, zachęcam też do przeczytania pierwszej części: Inna Barcelona :)

  6. Nie wiem czemu ale ten filter do zdjec czyni je dosc mrocznymi – fajnie tak :)

  7. W dzisiejszych czasach Enriqueta okrzyknięta była by mistrzynią marketingu :)

  8. Być może trochę „por morbo” ale jednak napewno dlatego ,że bardzo dobrze napisane – przeczytałam jednym tchem :-) Daję „Lika”

  9. Szczerze przyznaję się, że zabytki i piękne budowle omijam szerokim łukiem. Na szczęście dzięki takim jak Ty i takim wpisom, mogę nadrobić ten czas, który w podróżach spędzam z ludźmi. Bardziej uzupełnić wiedzę, miałem na myśli :)

    1. Cieszę się zatem, że mogłem pomóc ;) Ja z kolei poświęcam architekturze masę czasu, ale to już kwestia gustu.

  10. Świetny tekst! Rzadko można przeczytać prawdę o hiszpańskiej inkwizycji ;)
    Swoją drogą pomyślałem, że drugą częścią tej notki mogłyby być literackie krwawe historie w Barcelonie. Też trochę by się uzbierało.

    1. dzięki! zarówno Inkwizycja Hiszpańska/Barcelońska oraz same literackie historie to tematy rzeka, które uwielbiam zresztą. pewnie nie raz jeszcze je poruszę ;)

  11. ZŁOTO!
    Pomyślałam – cholera, długie to, ale trudno, przelecę na szybko. Doszłam do „ogniska”. O nie, taki test nie mógł się zmarnować! Zrobiłam drinka, wróciłam, rozsiadłam się w fotelu :) Jeszcze nie skończyłam, ale za to skończyłam już 2 inne drinki i pomyślałam, że napiszę, zanim zacznę robić literówki. Jestem POD WRAŻENIEM. Świetnie się czyta :)

Back to top button
error: Zawartość chroniona!