Opactwo Fonfroide
Piętnaście kilometrów na południowy-wschód od Narbony leży opactwo Fontfroide (fr. Abbaye de Fontrfroide). To prawdziwa oaza spokoju – zarówno dziś, jak i na przestrzeni wieków. Decyzję o zawiązaniu w tym miejscu benedyktyńskiej wspólnoty ułatwić musiało więc nader dogodne położenie. Z dala od niebezpieczeństw ówczesnego świata, w ramionach intymnego wręcz masywu Corbières. Wydarzyło się to w roku 1093, ale modlitwa i praca niezbyt długo stanowiły podstawę tutejszego opactwa. Wraz z przyłączeniem się do zakonu cystersów nieco ponad pół wieku później nastąpił nieoczekiwany rozkwit na fali którego bracia stali się posiadaczami ziemskimi, od Béziers aż po Hiszpanię.
Dawna katedra w Beziers – Siedlisko heretyków
W związku z tym też w roku 1151 mnisi z Fontfroide ufundowali opactwo w katalońskim Poblet, które ostatecznie przyćmiło macierz stając się panteonem królów Aragonii. Fontfroide, choć nadal bogate, szło ramię w ramię z Innocentym III na pohybel Katarom – koncentrując większość sił na walce przeciwko heretykom. Ich misję i dalszy rozwój powstrzymała epidemia dżumy z 1348 roku, kończąc niemal z całą wspólnotą. Po epidemii życie tu nigdy nie było już takie samo, a dawny blask przywrócili opactwu dopiero Prosper Mérimée i Eugène Viollet-le-Duc. To zapewne dzięki nim jest tu pięknie, tak jak mogło być w średniowieczu. Jest też dziewiczo, co zawdzięczać możemy trudno dostępnemu terenowi. Ale jest i tajemniczo. Jakaś dziwna aura unosi się nad tym miejscem i choćby w słoneczny dzień człowiek może czuć się tu nieswojo. Nawet pomimo setek różanych krzewów. Być może dlatego, że dociera tu niewielu odwiedzających, a w murach opactwa nadal cichutko pobrzmiewa echo historii.