Legendy Wrocławia – Na Ostrowie Tumskim
Zachłanna
-krypta-
Majowa powódź 1736 roku odsunęła fundamenty nieistniejącego już wówczas kościółka świętego Aleksego z 1416 roku. Jakże fortunnie się złożyło, bo to właśnie Henryk – zwany Jednookim odkrył kryptę dawnej świątyni. Herszt zbójeckiej bandy szybko urządził tam wspaniałą kryjówkę w której lokował kosztowności odbierane przeważnie kupcom podróżującym śląskimi traktami. Ponad dziesięć lat grabieży wypełniło tajemnicze miejsce po brzegi lecz bandę, a raczej jej herszta w końcu zgubiła zuchwałość. Jak jeden mąż stracono wszystkich w ten lub inny sposób, ale nikt nigdy nie zdradził miejsca w którym gromadzili swoje skarby. Zdawało się, że do tajemniczego podziemia nieopodal katedry nigdy już nikt nie dotrze. Koniec końców ktoś tam jednak zajrzał!
Dobiegło ją głośne pukanie do drzwi, a przecież ledwo ci one na zawiasach wisiały. Kogóż to niesie w Wigilię? Zawahała się, ale otworzyła, a oczom jej ukazał się wysoki mężczyzna. Zmarzniętego i wykończonego drogą jaką musiał pokonać zaprosiła do środka. Zazwyczaj to bieda pukała do jej drzwi, więc zawsze to coś nowego! Goła jak święty turecki nie mogła przecież nie ugościć przybysza, więc na stole wylądowały porządny kufel koziego mleka i podpłomyki. Cóż więcej mogła mu zaoferować? Mężczyzna korzystając z gościny zbliżył się do paleniska, by ogrzać skostniałe od mrozu ciało i nabrać energii na dalszą podróż.
Legendy polskie – Z piekła rodem
Raz po raz z paleniska wypadały ginące w mgnieniu oka iskierki, towarzysząc historii o zbójcy i jego skarbie. Wdowa Anna mieszkała tu, we Wrocławiu od dziecka, ale zarzekała się że nigdy w życiu nie poznała tej opowieści! Tej nocy, kiedy tylko w katedrze wybiją dzwony na pasterkę otworzy się wnęka prowadząca do kryjówki. Każdy kto tam wejdzie zabrać może tyle skarbów, ile tylko podoła. Nim jednak pasterki koniec dobiegnie wydostać się trzeba, inaczej biada temu kto wtargnął do środka. Na wieki w niej pozostanie!
I tak nie miała nic do stracenia, a mogła przecież zyskać bardzo wiele. W końcu kupiłaby porządny dom bez grzyba na ścianie, wreszcie żyłaby jak człowiek. Ba! Jak królowa, w pięknych sukniach, nigdy nie chodziłaby głodna w pocerowanych szmatach. Myśli kłębiły jej się jak szalone kiedy przemierzała drewniany most na wyspę. Dzwony wybiły północ – teraz albo nigdy. Może to był sen, może jawa, wszak siarczysty mróz nie pozwoliłby jej śnić. Rozstąpiła się ziemia przy odrze, przetarła oczy z niedowierzania. Chyba oszalała, to nie mogła być prawda…
Legendy o zamku w Malborku
Odpaliła drzazgę i wcisnęła się co rychlej w szczelinę, skoro już się tu zjawiła nie było odwrotu. Jej oczom ukazało się morze bezkresnych kufrów i skrzyń po brzegi wypełnionych kosztownościami. Perły, klejnoty, monety, naczynia, satyna, jedwab, adamaszek… Apokalipsa to za mało, pomyślała po czym poczęła pakować do wora co się da. Na czworaka, z jęzorem na brodzie, ale wyszła skubana z tej krypty! Mało. Skoro było tam tego tyle, przydałoby się więcej! WIĘCEJ! Niewiele myśląc, o ile w ogóle Anna ukryła w krzaczorach wór wypełniony po brzegi dobrem wszelakim i wróciła do krypty. Słowa przestrogi przez myśl jej nawet nie przebiegły, upatrywała lepszego życia w monetach którymi nerwowo ciskała do wora, nareszcie będzie szczęśliwa…
Idźcie w pokoju Chrystusa.
Lektura:
- Tajemnice wrocławskiej katedry i Ostrowa Tumskiego fakty i legendy – Wojciech Chądzyński; wyd. Via Nova; Wrocław 2013
- https://wroclaw.naszemiasto.pl/tag/legendy-wroclaw
Właśnie dla tego miejsca chcę się zatrzymać we Wrocławiu. Tylko mnie upewniłeś w decyzji, dziękuję
Cudownie! Zdecydowanie polecam głębsze eksploracje, bo Ostrów Tumski to miejsce pełne historii i legend. Ten wpis to zaledwie wstęp, ale polecam książkę „Tajemnice wrocławskiej katedry i Ostrowa Tumskiego” Wojciecha Chądzyńskiego. Dzięki niej można poznać to miejsce z zupełnie innego poziomu. ;)
Tyle historii i legend kryja te ziemie.
Ileż ciekawostek! Studiuję we Wrocławiu od kilku lat i żadnej z tych legend nie znałam. Proszę o więcej! :)
Taki klucz do kłódki zawsze warto mieć dorobiony, bo teraz już coraz mnie z nas wierzy w wieczną miłość.
Tych legend nie znałam, extra !
Brawo, mości panie, brawo :) Prosimy o więcej wrocławskich legend. Może o „kładce pokutnic” między wieżami kościoła Marii Magdaleny? – że tak zasugeruję.
Dzięki :) Na pewno kiedyś się pojawi, chciałem wygrzebać te mniej znane lub w ogóle nieznane ;)
Osobiście lubię oglądać kłódki, ale sama bym swojej nie powiesiła. Miłość jest trwała, gdy się o nią dba, a nie gdy zamknie się ją w symbolu
Przynajmniej wiadomo, dlaczego na moście wieszane są kłódki – legenda o miłości i przynajmniej jest odpowiedni motyw tego działania. Ja akurat kłódką jestem przeciwna i nawet nie chodzi o to zawalanie się mostów. Ani to ekologiczne, ani praktyczne, ani nawet sentymentalne (dla mnie nie ma w tym nic romantycznego, ale ja w sumie mało romantyczna jestem) ;)
A tak poza tematem mostów – tekst jest świetny i na pewno do niego wrócę, gdy w końcu uda mi się dotrzeć do Wrocławia.
A ja słyszałam, że chcą zlikwidować kłódki z mostu zakochanych:) Może faktycznie przez nie most grozi zawaleniu:P
Faktycznie tak jest, kłódki zostaną przekazane do depozytu… i będzie można je odebrać haha (szok!) Każda konstrukcja ma swoją wytrzymałość, a most nie był projektowany na takie obciążenie.
Bardzo fajnie opisałeś te legendy! ;) Podoba mi się zwłaszcza zwrot „groszem nie śmierdział ów młodzieniec”… :D Swoją drogą, nie wiedziałam, że tradycja z kłódkami odnosi się do nowożeńców. My swoją kłódkę zostawiliśmy w Pradze przy Moście Karola, a ślubu jeszcze nie braliśmy :P Odnośnie zaś samego Wrocławia – ten wpis jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę tam w końcu pojechać! Ostrów Tumski wygląda wspaniale! ;)
Pozdrawiam,
A.
Jak się cieszę, że odkryłam twojego bloga, zaraz zabieram sie za czytanie wszystkiego. Pięknie opowiadasz o tym, co ja tak bardzo lubię
Dzięki za miłe słowa :) Zapraszam do lektury zatem!
To w końcu Bartłomiej czy Bogusław, bo się pogubiłam? ;)
Love’s not izi! Zawsze to powtarzam :) Bartłomiej to czeladnik, zmarł śmiercią naturalną… Tak domniemam sobie. A Bogusław rządził!
Niesamowite historie żyją w tych wrocławskich murach, czuję się jakbym odbyła podróż do równoległego świata. I tylko trochę żal, że tej karczmy Pod Czarnym Kogutem już nie ma….
Od kłódek już się ponoć kilka mostów zawaliło :)
Świetny artykuł!
Dzięki :)
Tyle razy piłam tam piwo, nie będąc świadoma historii tego miejsca. Super pomysł! Teraz będę „zaginać” znajomych opowieściami :)