Besalu – Podróż w czasie
Dawno, dawno temu… hmm, w zasadzie nie tak dawno, bo zaledwie kilka miesięcy temu, miałem okazję przeżyć jedną z fajniejszych przygód w moim życiu. Co prawda była ona ściśle związana z pracą, ale zapewniła mi możliwość dość długiego pobytu w Barcelonie. Nie żeby stolica Katalonii mnie nudziła, bynajmniej! Trzeba było jednak zaplanować swój czas tak, aby nie zmarnować ani jednej, cennej minuty. Tak, aby przeżyć ten pobyt tak, jakby to miało się już nigdy więcej nie powtórzyć. Właśnie podczas jednego z weekendów nogi poniosły mnie więc do ukochanej Girony, pięknego miasta na północ od Barcelony.
O jej urokach rozpisywałem się już wcześniej w formie „przewodnika” poniżej:
Co warto zobaczyć w Gironie?
W związku z tym, że Gironę odwiedziłem już kilka razy, była nareszcie sposobność do eksploracji poza jej granicami. Wygospodarowałem więc kilka godzin na to, aby przenieść się w czasie poprzez portal, jakim jest miasteczko tego „jedynego mostu”, miasteczko które wydaje się, zastygło w Wiekach Średnich – zjawiskowe Besalu.
Jak dojechać do Besalu?
Aby dojechać do Besalu z Girony należy udać się na dworzec autobusowy (tuż przy dworcu kolejowym), na Placu Hiszpańskim (kat. Plaça Espanya). Bilet do miejsca przeznaczenia kupimy w budynku z napisem Estació d’autobusos de Girona (po prawo od wejścia na dworzec kolejowy) lub bezpośrednio u kierowcy przewoźnika TEISA (jeśli akurat będzie miał kaprys, aby go nam sprzedać). Koszt trwającej około godziny podróży to kilka EUR. Autobus zatrzymuje się przy Avinguda President Lluís Companys, skąd bez problemu trafimy na starówkę miasta. Po przeciwnej stronie będziemy mijać przystanek z którego skorzystamy podczas powrotu do Girony.
Wybierając się w podróż w głąb Katalonii, warto pamiętać o tym, że ludzie niechętnie mówią tu po angielsku. Jeszcze gorzej jest tu z… hiszpańskim! Żywy duch separatyzmu, którego na pewno napotkamy na naszej drodze, daje się tu odczuć jak nigdzie indziej. Im bliżej Vic, a dalej od Barcelony, tym ciekawiej! Ahoj przygodo ;)!
Średniowiecze wciąż żywe
Besalu (kat. Besalú) jako osada swoją historię rozpoczęła dość dawno temu, bo już około 1200/1100 roku przed narodzeniem Chrystusa. Logicznie więc jej rozwój przypadł na okres panowania Iberów i później Rzymian, ale to właśnie średniowiecze przyczyniło się do znacznego wzrostu wagi małej niegdyś lokacji. Okres prosperity rozpoczął się, kiedy wskutek reorganizacji terytoriów Wilfreda Włochatego (kat. Wifredo el Velloso) Besalu uniezależniło się od hrabstwa Gerony. Około roku 1000 miasteczko stało się jednym z najważniejszych w hrabstwie Katalonii, a prawa do własnego jarmarku tylko przyspieszyło jego rozwój.
Punktem kulminacyjnym był wiek XII, kiedy władca z rodzimej linii ufundował tu budowę trzech kościołów. Chociaż obecna struktura nie pokrywa się w zupełności z dawnym planem przestrzennym, to dzięki swej spójności architektonicznej jest jednym z najważniejszych założeń średniowiecznych Katalonii. Złoty okres nie daje o sobie zapomnieć nawet i dziś. Genialna sceneria dla masowych imprez o wiadomej tematyce rok rocznie przyciąga tu rzesze ciekawskich.
Rój katalońskich pszczół
Starówka Besalu jest urocza i niewielka, toteż udało mi się okrążyć ją kilka razy, zanim zdecydowałem się na dziwną rzecz. Mianowicie, jak rzadko wybrałem się na tour po mieście z przewodnikiem. Nie praktykuję takich przygód, chyba że to konieczne. Tutaj, jak się okazało, aby wejść do jakiegokolwiek miejsca o charakterze zabytkowym trzeba zafundować sobie taki spacerek. Wszak już dawno nie byłem tak bardzo zawiedziony…
Wszystko zaczęło się od zbiórki przy Biurze Informacji Turystycznej. Po ówcześnie zakupionym bilecie na tour w języku hiszpańskim, radośnie rechocząca pańcia przeliczyła swoje owieczki, po czym dała znak do marszu przez miasto.
-Stop! – krzyknęła jedna z pięćdziesięciu owieczek. Właściwie to dlaczego pani mówi po hiszpańsku? Nie możemy mówić po katalońsku? Przecież jesteśmy w Katalonii.
-Drogi panie, to jest tour w języku hiszpańskim. Kolejny, w języku katalońskim, odbędzie się za dwie godziny. – Wyśpiewała pańcia, po czym ponownie zaczęła nawigację.
-Droga pani, jesteśmy w Katalonii, więc żądam aby zwracała się do mnie po katalońsku. – Odburknął niemiły pan, niespodziewanie otrzymując aprobujący pomruk tłumu.
-Dokładnie, to jest Katalonia! – Padło z tłumu.
Sitges – Mniejszości raj
Sytuacja zaczęła robić się nieciekawa i jak zwykle popcornu pod ręką nie było. Bycie przewodnikiem to cholernie ciężki zawód. Wywiązała się katalońska kłótnia, której niestety nie byłem w stanie śledzić. Owszem, znam dobrze hiszpański, ale przy odpowiednich decybelach, z podkręconą prędkością kataloński podobny jest bardziej do nalotu roju pszczół niż do czegokolwiek innego. Pomyślałem, że za chwilę padnie pytanie kto nie mówi po katalońsku.
-Kto nie mówi po katalońsku?! – No i padło.
Zgadnijcie, kto nie mówił po katalońsku hehe. Ano ja! Nieśmiało podniosłem rękę, zwracając na siebie 47 oburzonych Katalończyków. Szczęśliwie, albo i nie, wraz ze mną zgłosiła się para Hiszpanów – równie oburzonych, co Katalończycy. Matko bosa, już dawno nie widziałem takiej bzdurnej dyskusji! Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, a ja, jak na złość myślałem tylko o popcornie. Dopingowałem Hiszpanów, bo w końcu zapłacili za ten tour po hiszpańsku, a mi było wszystko jedno. Dla mnie mogli mówić po chińsku, ale nagle pańcia ogłosiła, że będziemy jednak mówić po katalońsku.
Nosz w dupę jeża! Tak to ma wyglądać? Katalonia dla Katalończyków? To był moment w którym doszedłem do wniosku, że ten cały ruch separatystyczny wyrządził im wiele złego. Bardzo wiele. Bardzo złego. Przełknąłem niewidzialne różyczki popcornu i ruszyłem skonsternowany za tłumem, a z hiszpańskiego usłyszałem tylko vamos.
Co warto zobaczyć w Besalu?
Oczywiście Besalu posiada piękne zabytki i z tym polemizować się nie da. Czy jednak ludzie przyjeżdżają tutaj specjalnie dla nich? Raczej nie. Raczej to miejsce odpoczynku w przepięknej scenerii. Ucieczka dla Katalończyków od tłumu wielkiej Barcelony, czy od innych, obowiązkowo katalońskich, miast. I zapewne tańsza alternatywa na spędzenie leniwego popołudnia. :) Oto najważniejsze zabytki Besalu:
Romański most
Romański most w Besalu (kat. Pont romànic) to najważniejszy obiekt w tym mieście, właściwie to jego wizytówka. Na wstępie trzeba nadmienić, że romański w moście jest tylko duch, bowiem oryginał został wysadzony podczas Wojny Domowej w Hiszpanii, w latach 30 XX wieku. Istotny w panoramie miasta wizerunek to zabieg rekonstrukcji, wykonany około 20 lat po owych wydarzeniach. To oczywiście nie jedyny taki epizod w historii tego miejsca, bo XI-wieczny most rekonstruowano już po wielkiej powodzi z 1315 roku. Zbiórkę pieniędzy na ówczesną akcję wsparł sam król, Jakub II (kat. Jaume II). Czym wyróżnia się most w Besalu? Otóż jest to 105 metrowa konstrukcja o siedmiu łukach, których filary wsparto wykorzystując warunki naturalne. To masyw skalny u stóp mostu zadecydował więc o jego zakrzywionej formie. Z czasem na moście umieszczono wieże przy których pobierano odpowiednie opłaty za wejście do miasta.
Ruiny kolegiaty Najświętszej Marii Panny
Kolegiata NMP w Besalu (kat. Col·legiata de Santa Maria) służyła głównie jako miejsce nabożeństw dla członków rodziny królewskiej, co też czyniło ją jedną z najważniejszych świątyń w mieście. Tak było jednak w wieku XI, ale wraz z pojawieniem się tutaj augustianów zmieniło się także jej przeznaczenie. Ruiny, które możemy podziwiać do dziś są efektem XVIII-wiecznej katastrofy budowlanej, w wyniku której zapadło się sklepienie centralne. Rok 1938 w zasadzie dokończył długotrwałą agonię kolegiaty, której resztki w połowie posłużyły jako budulec dla naprawy kościoła św. Wincentego oraz dla wspomnianego już mostu.
Katedra w Tarragonie – Rzymianie i szczury
Klasztor św. Piotra
Z klasztoru św. Piotra (kat. Monestir de Sant Pere) do naszych czasów zachował się kościół z 977 roku. Ufundowaną przez biskupa Miró świątynię konsekrowano w obecności najważniejszej osoby w historii miasta – hrabiego Bernata I de Tallaferro. Zamieszkiwany początkowo przez dwunastu benedyktynów klasztor, na przestrzeni kolejnych wieków, stał się beneficjentem uniezależnionej od Girony władzy. Przyklasztorna świątynia zaś stała się miejscem licznych pielgrzymek do relikwii świętego Pryma Męczennika i świętego Felicjana. Oddzielony kolumnami z kapitelami o zróżnicowanej ornamentyce ambit ukazuję istotę kościoła, jako miejsca adoracji resztek doczesnych świętych. Zachodnia fasada świątyni, poprzez figury dwóch lwów, nakreślała przybywającym tu potęgę i głosiła walkę z jakimikolwiek przejawami pogaństwa.
Kościół św. Wincentego
Oddany pod opiekę świętemu Wincentemu kościół (kat. Església de Sant Vicenç) to kolejna perełka doby romanizmu w Besalu. Jej założenie również przypisywane jest biskupowi Miró i tak jak poprzedni kościół, tak i ten pochodzi z 977 roku. W jego bryle widoczny jest jednak wpływ gotyku katalońskiego, który przełamuje surowy, romański styl. W 1413 roku do kościoła sprowadzono relikwie św. Wincentego, patrona kościoła. Kilka wieków wcześniej jednak trafiła tu z Rzymu relikwia św. Krzyża, skradziona w 1899 roku.
Ścieżką gotyku katalońskiego po Barcelonie
Mykwa
Na miejscu średniowiecznego placu Żydowskiego i późniejszej synagogi z 1264 roku znajduje się podziemna sala romańska zwana mykwą. To jedyne takie miejsce w Hiszpanii oraz jedno z trzech tego typu w Europie. Odkryty w połowie lat 60 XX wieku, napełniany nurtem rzeki, basen był miejscem oczyszczenia nie tylko ciała, ale i duszy. Oczyszczenie to było obowiązkowe dla mężczyzn, a praktykowano je w każdy piątek – przed zachodem słońca. Kobiety natomiast oczyszczały się rzadziej, tylko po miesiączce oraz przed i po urodzeniu dziecka. Nad mykwą wzniesiono synagogę, która służyła prawie dwudziestu rodzinom, aż do opuszczenia przez nich miasta, w roku 1436.
Besalu na koniec
Są jeszcze dwa miejsca na które warto zwrócić uwagę, będąc w Besalu:
- Tuż obok kościoła św. Piotra znajduje się XII-wieczny kościół-szpital świętego Juliana (kat. L’església-hospital Sant Julià), który podejmował niegdyś licznych pielgrzymów. Interesujące są tu kapitele pilastrów z portalu głównego.
- Casa Cornellà, czyli XII-wieczny dom rodziny Cornellà to jeden z najlepiej zachowanych przykładów architektury mieszkalnej w Katalonii.
Co warto zobaczyć w Barcelonie?
Wyciągnięte rodem ze średniowiecza Besalu idealnie nadaje się na leniwą sobotę. Umiarkowana liczba turystów i niewielka ilość zabytków sprawi, że tutaj naprawdę odpoczniemy. Dodatkowym atutem tego miejsca jest powtarzalna w niewielu miejscach w Europie, atmosfera średniowiecznego miasta. Spragnieni większych wrażeń mogą wybrać się też do oddalonego nieco ponad 20 kilometrów Olot lub do Muzeum Salvadora Dali w Figueras (ok. 25 kilometrów).
Warto też oczywiście zatrzymać się tu na dłużej!
Booking.comLektura:
Mam niesamowity sentyment do Katalonii, ponieważ była to pierwsza destynacja, którą odwiedziałam na własną rękę. Pamiętam, jak lądowałam w Gironie – wszyscy z samolotu ustawili się w kolejkach do busów jadących do Barcelony, a ja szukałam transportu do… Girony. Nie żałuję, że zaczęłam od niej, ponieważ miasto urzekło się bardzo! Uwielbiam takie średniowieczne klimaty i dzięki Tobie wiem, że następne w kolejce będzie Besalu – wygląda cudownie! :)
Katalonia w dziewiczą podróż! Nie widzę lepszego miejsca na rozpoczęcie takiej przygody! Girona to zupełnie inny wymiar, całkowite przeciwstawieństwo majestatycznej Barcelony, stąd wcale mnie nie dziwi jej wybór na samotną podróż. Tam naprawdę można zebrać myśli i w pełni rozkoszować się podbojem nowego terytorium.
ja też nie lubię zwiedzać z przewodnikiem… i jak to jest jedyna opcja, to trochę słabo :/ na szczęście w większości obiektów można chodzić indywidualnie. Miejsce fajne, chociaż nie wiem, czy do końca w moich klimatach
Słabo, ale takie życie! Co zrobić? To jakie są Twoje klimaty Szymonie, skoro nie działa na Ciebie czar Besalu?
Wszyscy pedza, leca do Barcelony, nie wiedzac nawet o takich miejscach. Sama takze tam nie bylam, przyznam sie, ale na pewno to nadrobie !
W Katalonii jest cała masa podobnych, klimatycznych miejscówek. Barcelona ma tę przewagę, że jest stolicą, naprawdę ładną stolicą. Ładniejszą w sumie niż stolica Hiszpanii. Zachęcam do nadrobienia zatem, nie zawiedziesz się!
Jestem zaskoczony tą barierą językową i katalońskim. Kiedy byliśmy w Neapolu, mieliśmy podobną sytuację, że na całą grupę włochów tylko my nie mówiliśmy w ich języku. Pani przewodniczka więc tłumaczyła nam zawsze na koniec o co chodziło po angielsku i nie było problemu. Włosi byli też zadowoleni, że w ogóle ich odwiedzamy i wszyscy byli zadowoleni. Na ale jak wspominałeś, to jest Katalonia i nawet Hiszpanie tam mają źle :P Ale ludzie też agenci… wykupują wycieczkę z tłumaczeniem na hiszpański i oburzeni że tak jest…. :D
Byłam tam jesienią zeszłego roku, na szczęście darowałam sobie tour. Nie znam ani hiszpańskiego, ani katalońskiego, więc pewnie skończyłabym na stosie :) Samo Besalu przeurocze. Odnajduję swój kawałek nieba w takich średniowiecznych miasteczkach, a w czasie mojej wizyty było dość pusto, co zapunktowało jeszcze bardziej.
Katalonia była miejscem pełnym stosów, więc byłaby szansa i dla Ciebie :P (żart, ale faktycznie mogłoby być ciężko!) Całkowicie się zgadzam, ja też odnajduję w takich klimatach swój kawałek. Najchętniej zostałbym tam na zawsze, gdyby nie fakt że jeszcze setki takich miejsc czekają rozsiane po Europie! Ja akurat byłem tam w weekend, więc nazbierało się trochę wiary! Pozdrawiam :)
Trochę dziwne, że zabytki można odwiedzić tylko z przewodnikiem. Osobiście, podobnie chyba jak Ty, też nie przepadam za takimi wycieczkami. Ae skoro nie ma wyjścia, to trzeba spojrzeć na tak, że to też ma swoje plusy. Bo przewodnik czasem powie o wiele więcej niż można przeczytać w przewodniku-książce czy innej literaturze. A sama miejscowość – prześliczna. Zazdroszczę, że miałeś tak dużo czasu i mogłeś zwiedzać takie miejsca.
Może i miałoby to jakieś plusy, gdyby pani przewodnik miała ochotę przemawiać po hiszpańsku. W moim krótki życiu tylko raz byłem w pełni usatysfakcjonowany zwiedzaniem z przewodnikiem :) Miejscowość bardzo klimatyczna! Polecam!
Jak zwykle bajeczne zdjęcia !
Trudno się dziwić! Samo Besalu wygląda bajecznie ;) !
Przepiękne zdjęcia! Widać, że miło spędziłeś tam czas! :)
Tak właśnie było ;) Dzięki!
Samo miasteczko jest przeurocze i jest bardzo wysoko na liście moich ulubionych miejsc na świecie :) Przygoda z przewodnikiem idealnie obrazuje podejście Katalończyków do hiszpańskiego i musze sie z Tobą zgodzić, ze jest bardzo ciężko komunikować sie w Katolonii jak nie znasz katalońskiego. Podczas mojego pobytu tam wielokrotnie lokalsi byli na mnie źli, ze nie mówię w tym języku i doszło nawet do takiego absurdu, że mam koleżankę katalonke, z która do tej pory rozmawiam po angielsku mimo tego, ze obie znamy hiszpański…
Zatem moja historia na pewno nie jest wyjątkowa! W zasadzie to szkoda, bo wygląda jakby Katalończycy na siłę budowali barierę i całkowicie odcinali się od Hiszpanii… i w sumie reszty świata. Te przykłady pokazują, że nie idzie to w dobrym kierunku. Uwielbiam Katalonię, ale ta akcja i kilka innych skutecznie blokują mnie przed powrotem tam.
Ale kosmos z tą kłótnią o język! W końcu trzymałeś się tej grupy mówiącej po katalońsku, bo w sumie to przykład na to jak wycieczka z przewodnikiem może być bez sensu.
Ja sama lubię wycieczki z przewodnikiem – zazwyczaj bardzo dobrze trafiam :)
Trzymałem się grupy, bo kataloński da się zrozumieć znając hiszpański. Szkoda tylko, że tak to zostało rozwiązane. Ja dotąd byłem aż jeden raz w życiu na wycieczce z przewodnikiem z której byłem ogromnie zadowolony – w zamku w Malborku :)