Bazylika w Avioth – Katedra pól księżycowych

Bazylika w Avioth jest bodaj najpiękniejszym przykładem sztuki gotyckiej w dawnej Lotaryngii. Pomimo nieustannych przeciwności losu, leżąca na linii Maginota świątynia przetrwała do naszych czasów w bardzo dobrym stanie. Wszystko to dzięki kultowi Najświętszej Maryi Panny – patronki Luksemburga, której przypisywano niezliczone cuda. Jednym z nich było przywracanie do życia zmarłych dzieci…

Średniowieczny Avioth

Avioth to malutka miejscowość na północy Francji, tuż przy granicy z Belgią. Jej nazwa pochodzi prawdopodobnie od najstarszej pieczęci miasta z widniejącym na niej hasłem Ave o Théotocos Virgo. Naturalnie to tylko jedna z alternatyw, inna związana jest z aviotami o których przeczytać można w dalszej części tekstu. Tereny te zamieszkiwane były już od czasów rzymskich, ale osada rozwinęła się dopiero w XIII wieku, kiedy stała się częścią władanego przez Ludwika IV hrabstwa Chiny. Jemu też przypisywano inicjatywę budowy kościoła Najświętszej Maryi Panny, acz brak obecności jego figury pośród rzeźb zdobiących fasady zdaje się wykluczać to przypuszczenie. 

Średniowieczny Avioth cieszył się opieką książąt Luksemburga, którzy wpłynęli na losy mieszkańców, zapewniając im choćby prawo do cotygodniowego targu i pięciu jarmarków rocznie – wolnych od jakichkolwiek podatków. Poza tym też z pewnością wspierali budowę samego kościoła, bo to właśnie Najświętszą Panienkę z Avioth wybrali na swoją patronkę. Była nią zresztą aż do Wielkiej Rewolucji Francuskiej. 

Katedra w Laon – Wielka inspiracja

Jałowa ziemia, klęski wszelakie i niefortunne położenie w strefie nieustannych konfliktów średniowiecznej Europy nie wpływały wszak stymulująco na rozwój miasteczka. I nawet jeśli wiek XVI był dla niego złotym okresem, to jeszcze pod koniec tego stulecia, w 1596 roku padło ofiarą hugenotów z Bouillon i Sedan, którzy podczas odwrotu spalili 2/3 wioski. Ponownie więc mieszkańcy odnowili swoje sanktuarium i ponownie też Avioth stanął w ogniu. Już w 1657 roku, podczas oblężenia Montmédy przez Ludwika XIV, gdy kościół posłużył jako źródło drewna i ołowiu.

Zapiski XVII-wiecznego kapłana

Co ciekawe, pełniący tu posługę kapłańską w XVII wieku ojciec Delhotel, w swoich skrzętnie prowadzonych przez kilka dekad zapiskach, udokumentował całą historię kościoła. Zarówno jemu ówczesną, jak i poprzedzającą jego przybycie. Dzięki niemu tekst zwany Bref Recueil to najpełniejsze dziś źródło informacji o historii tego miejsca. Brak istnienia klasztoru czy jakichkolwiek archiwów sprawił, że do naszych czasów nie zachowało się bowiem zbyt wiele źródeł pisanych, co czyni jego zapiski bezcennymi. 

Katedra w Beauvais – Suma wszystkich nieszczęść

To właśnie on przytacza nam okoliczności wzniesienia kościoła, związanego z cudowną figurą Najświętszej Maryi Panny. Relacjonuje, że na porośniętą ciernistymi krzakami górkę, rzeźbę zesłały anioły. Alternatywna wersja tej historii mówi zaś, że po tym jak chłopi w pewien poranek 1100 roku znaleźli tu posążek, przeniesiono go do położonego nieopodal Thonne-la-Long kościoła świętego Brykcjusza (fr. Saint-Brice) (lub nieistniejącej wioski Saint-Brice). W niewyjaśniony sposób jednak powrócił on do Avioth i wskazał miejsce budowy. 

Dziś Najświętsza Panienka wraz z Dzieciątkiem Jezus znajdują się w chórze kościoła, a datowanie radiowęglowe wykazało, że wyrzeźbiono ją ze ściętej w XI wieku lipy. Jest to więc prawdopodobnie ta sama figurka, która zapoczątkowała wieki pielgrzymek. Sam cud natomiast przywodzi na myśl to, co wydarzyło się w nie tak odległym znowuż L’Épine. Jakby nie było, wydarzenie to było na tyle ważne, że w 1131 roku przybył tu sam święty Bernard, założyciel Zakonu Cysterskiego.

Bazylika w L’Epine – Notre-Dame na cierniach

Wraz ze śmiercią XVII-wiecznego kapłana zapiski przerwano. Nie wiadomo więc nawet co wydarzyło się tu choćby podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Oprócz tego, że dekapitowano wszystkie rzeźby kaplicy św. Jana i leżącej obok enigmatycznej Recevresse. To jednak z łatwością udało się dostrzec podczas prac renowacyjnych, mających tu miejsce w kolejnym stuleciu. Wtedy też bazylika w Avioth miała znajdować się w opłakanym stanie, czemu na własną rękę zaradzić chciał proboszcz M. Jacquemain (on też odnalazł rękopisy swojego poprzednika sprzed ponad stulecia). Jego wizja odnowy nie spodobała się jednak generalnemu inspektorowi ds. zabytków, co stało się początkiem niemal stuletnich niesnasek. 

Stuletnie niesnaski

W świetle jego renowacji w 1840 roku na listę najważniejszych zabytków Francji Monument Historique wpisano kościół oraz leżące obok niego sakramentarium – jedyny tego typu monument w kraju. Raport inspektora ds. zabytków przedstawił kościół jako drugorzędny, ale piękny z figurami „umazanymi we wszystkich kolorach, co daje bardzo nieprzyjemny efekt.” Całość tego raportu raczej napiętnowała proboszcza, co dziwi, bo jego starania do tej pory były jedynymi, przynoszącymi jakiekolwiek rezultaty. Szczególnie, że wpisanie na listę zabytków, według kolejnych raportów w tej sprawie, nie gwarantowało finansowania prac konserwatorskich. 

Dawna katedra w Carcassonne – Synteza niemal idealna

Podczas gdy trwała batalia pomiędzy zaangażowanymi w renowację stronami, bazylika w Avioth spokojnie niszczała, mogąc liczyć tylko na drobne prace naprawcze. Te zaś nie uchroniły jej nawet przed obfitymi deszczami, wciekającymi do środka obiektu. Niemniej nareszcie w 1891 roku (!) Ministerstwo Sztuk Pięknych oraz Ministerstwo Sprawiedliwości i Spraw Religijnych doszły do porozumienia. Niestety kolejny konflikt z tutejszym proboszczem opóźnił ukończenie kampanii. Warto dodać, że rozpoczęty przez Émile Boeswillwalda projekt kontynuował jego syn, Paul. 

Dzikie lokatorki

Podczas I wojny światowej bazylika w Avioth pełniła funkcję szpitala dla wojsk niemieckich. Okna były przysłonięte wówczas workami z piaskiem, co uszkodziło niektóre z witraży. Ponadto też najeźdźcy usunęli stąd wszystko, co dałoby się przetopić na amunicję, np.: piszczałki i dzwony. W 1926 roku zawaliła się ściana oporowa tarasu przed kościołem, czego przyczyną miał być rząd haków do których Niemcy mocowali swoje konie… Szczęśliwie nie miało to większego wpływu na sam kościół. 

Samochodem przez Francję i Szwajcarię – Alpejska przygoda 2

W 1937 roku w niejasnych okolicznościach zjawiło się tu pięć sióstr dla których planowano założenie klasztoru. Miałby on być zależny od biskupa Verdun oraz opata w belgijskim Orval. Bazylika w Avioth jednak została przez nie przejęta bez czyjejkolwiek zgody. Dodatkowo też obiekt ogrodzono i zbudowano podziemną galerię, łączącą chór z planowanymi budynkami klasztornymi! Trzy lata później miasteczko znalazło się na linii Maginota, przez co raz jeszcze w swej historii ugięło się pod gradem bomb. Sam kościół jednak przetrwał całą zawieruchę, a tylko kilka niewielkich pocisków trafiło w południową wieżę. 

A vita

Dzięki wspomnianemu już Bref Recueil dziś znamy szczegóły przebiegu pielgrzymek do Panienki z Avioth. Według Delhotela od samego początku była ona patronką spraw beznadziejnych, bo już od średniowiecza przybywali do niej chorzy – zwłaszcza trędowaci, modlący się o cudowne ozdrowienie. Poza tym też sprowadzano do niej chorych psychicznie i przywiązywano ich do deski w przylegającym do kościoła pomieszczeniu, aby Matka Boska pozwoliła im zaznać ukojenia. Wygląda na to, że jakkolwiek nie wyglądałby zabiegi, ich efekty były zadowalające. W XVII-wiecznym tekście pojawiają się bowiem niekończące się przykłady ozdrowień wszelkiego typu. 

Bazylika w Troyes – Mały majstersztyk Urbana IV

Ciekawostką są również opisane przez kronikarza chrzty dzieci martwo urodzonych, które w Lotaryngii nazywano aviots (łac. a vita – dawanie życia). Podobno to właśnie one rozsławiły to miejsce, a ludzie maszerowali dziesiątki kilometrów, aby niewiniątka mogły dostąpić łaski Pana. Według zwyczaju zostawiano je na kilka godzin u stóp posągu w prezbiterium i wyczekiwano oznak życia. Kiedy więc dzieci dostawały spazmów, wycieków różnorodnych wydzielin czy zaczerwienień kapłan mógł je ochrzcić, by następnie pochować je na cmentarzu we wschodniej części kościoła. 

Zabobony

Nie jest to jednak cud jakiego dziś by oczekiwano, ale trzeba pamiętać że w Wiekach Średnich dusze nieochrzczonych dzieci nie trafiały do nieba. Bez chrztu wędrowały do limbusu, czyli otchłani, gdzie chociaż nie doświadczały męki, nie mogły zobaczyć Stwórcy. Wspomniany kapłan pomiędzy latami 1625-1673 ochrzcił 135 maleństw, co zapisano również w księgach parafialnych. Aż dwadzieścia dwa natomiast miały zostać przywrócone do życia!

Jednym z nich było dziecko służki pana Handestenne’a z Meix-devant-Virton. Dziewczynka imieniem Elisabeth urodziła się żywa 4 maja 1660 roku, niemniej matka udusiła ją i wrzuciła do toalety. Trzy dni później znalazła ją akuszerka i przyniosła przed oblicze Najświętszej Panienki. Zebrane w kościele kobiety modliły się tak gorliwie, że dziecko wkrótce dało znaki życia. Co prawda, nie na długo, ale wystarczająco, aby ksiądz mógł zadziałać.

Katedra w Trewirze – W cieniu Świętej Tuniki

W 1786 roku arcybiskup Trewiru stanowczo potępił tę praktykę i zagroził, że zawiesi każdego, kto się jej podejmie. Po tej dacie nie zanotowano już żadnego pośmiertnego chrztu, ale też część archiwów zniknęła wraz z Wielką Rewolucją Francuską, więc nie można być pewnym zaprzestania tych praktyk. Tym bardziej, że już w 1452 roku zakazał ich biskup Langres, czemu przytaknął synod lyoński z 1557 roku. Tego typu chrzty były po prostu uznawane za zabobony. 

Dziś pielgrzymki wyglądają zgoła nieco inaczej, bo są raczej korowodem pielgrzymów, którzy tłumnie przybywają tu 16 lipca. Istotność tego święta dla lokalnych społeczności sprawiła, że w 1993 roku Jan Paweł II podniósł kościół w Avioth do rangi bazyliki. 

Bazylika w Avioth

Fasada zachodnia kościoła zdominowana została przez dwie masywne wieże. Pomiędzy nimi znalazł się udekorowany czołgankami portal zwieńczony wimpergą. W niej zaś umieszczono figurę Jezusa Chrystusa w Dniu Sądu Ostatecznego. U jego stop widzimy rzeźby potępieńca i wstępującego do nieba. W archiwoltach portalu umieszczono aż 66 figur reprezentujących min. Drzewo Jezusa Chrystusa, Panny Mądre i Głupie, Karola Wielkiego, Noego i całą masę innych postaci. Rzeźby nadproża z kolei udekorowano czterema scenami Pasji.

Zamiast tympanonu, podobnie jak w katedrze w Reims, zastosowano tu różycę. Całość dodatkowo ozdobiono czterema rzygaczami oraz wspartymi na konsolach dwoma posągami modlących się ludzi. To w nich upatrywano się XIII-wiecznego hrabiego Chiny oraz jego małżonki. Uwagę przykuwa tu zaburzona symetria wież poprzez różne otwory okienne oraz dodatkowe płaskorzeźby wieży północnej – element, który powtórzono nad gzymsem wieży południowej. 

Drugi poziom fasady w części centralnej oddzielony jest ażurową galerią za którą znalazła się kolejna, lecz dużo bardziej fantazyjna rozeta. Tę zaś zwieńczono medalionem z ósemką przedstawicieli Kościoła – według hierarchii średniowiecznego społeczeństwa. To oni bowiem strzec mieli nauki objawionej i głosić ją ludzkości. Wieże na tej wysokości przeprute zostały lustrzanymi ostrołukami zakończonymi wimpergami ze ślepymi maswerkami o ornamentach trójliścia. Ponadto też w niszach na tym poziomie rozmieszczono cztery rzeźby aniołów z trąbami. Nad nimi zaś znalazły się dwie kobiety. Duże wrażenie robią tu masywne przypory, których ciężar ginie poziom wyżej. 

Tutaj bowiem wieże delikatnie schodzą się do środka budowli. Obie przepruto ostrołukami, aczkolwiek te, odwrotnie niż poniżej ozdobiono motywem czteroliścia. Obie też zakończono kunsztownymi piramidalnymi hełmami. Pomiędzy nimi wzniesiono prosty trójkątny szczyt pozbawiony jakiejkolwiek dekoracji, sprawiający wrażenie że czegoś tu brakuje. Nawet dziś wydaje się to być nieco dziwne, bo w ogólnym rozrachunku zdobienia kościoła są raczej obfite. Odpowiedzią na to może być miejscowa legenda…

Dawna katedra w Saint-Bertrand de Comminges – Katedra Pirenejów

Jeśli fasada zachodnia wydaje się być piękna, to część południowa jest doprawdy olśniewająca. Tu zresztą widać nagromadzenie wspaniałych elementów gotyku płomienistego z sakramentarium, bramą prowadzącą na cmentarz, kaplicą oraz dużo bardziej zdobionym portalem. W swym stylu nawiązuje on oczywiście do poprzedniego, niemniej wimpergę wieńczy fleuron, a jej pole zajmuje figura Najświętszej Marii Panny z Dzieciątkiem Jezus. W tympanonie poniżej, w czterech rzędach, przedstawiono sceny Zwiastowania, Bożego Narodzenia, Pokłonu Trzech Króli, Rzezi Niewiniątek oraz Ukoronowania Najświętszej Maryi Panny u szczytu. Pośród podwójnych rzeźb w archiwoltach natomiast znalazło się również miejsce dla Chlodwiga I i Klotyldy.

Bazylika w Avioth i ostatni kamień

Jean-Pierre, mistrz budowlany sanktuarium, już od kilku tygodni przeczuwał klęskę swojego projektu. Kilka dni temu zauważył spękania jednego z zachodnich filarów, wszak tym razem chodziło o coś więcej. W ten listopadowy zimny poranek fragment ściany zachodniej gruchnął z impetem na jeden ze straganów. Widok gruzu w ostatnich czasach nie był dla niego niczym nadzwyczajnym, ale tym razem odebrał mu chęć do kontynuowania prac. Czy był wystarczająco dobry, aby mógł wznieść świątynię na chwałę Najświętszej Panienki? Już od tak dawna czekała przecież na godne miejsce, a budowniczy wciąż ją zawodził. Nawet święci zdawali się być głusi na jego prośby, a porażki nie miały końca. – „Do diabła z tą budową!” – krzyknął w końcu ciskając młotkiem o klepisko. Zziębnięty i wściekły wrócił do swej drewnianej izby niedaleko budowy. Kiedy tylko zamknął drzwi, w panującym półmroku dostrzegł sylwetkę. Nie była to jego żona. 

Gość ów często pojawiał się bowiem tam, gdzie akurat go potrzebowano i przechodząc od razu do rzeczy rzucił propozycję: – „Do piania koguta kościół będzie gotowy, jeśli oddasz mi to, co masz najcenniejsze.” Chata z niezmienianym już od dawna sitowiem miała siennik i kominek, a na kołku wisiała szafka na ser, obok niej zaś stał stolik z dwoma krzesłami i świecą. Przybysz musiał wiedzieć, że nie byłby w stanie zaoferować mu zbyt wiele. – „Czego więc chcesz?” – Zapytał zdziwiony zarówno obecnością gościa, jak i niedorzecznym pytaniem. – „Twojej duszy. Chcesz ten kościół czy nie?”

Bazylika w Saint Nicolas de Port – Ostatni gotycki kościół Francji

Odpowiedź była prosta. Szatan zatarł więc ręce i zaklaskał. Wnet wyrastający na kilka metrów szkielet budowli okrążył zastęp diabelskich kreatur, które od razu zakasały rękawy. Kakofonia niezrozumiałych dla ludzkiego ucha dźwięków mieszała się tu ze metalicznym dźwiękiem młotków oraz deszczem uderzeń żółtych kamieni. Praca wrzała i tylko jeden z diabłów wydawał się być nader zagubiony. Rozdrażniony Szatan odesłał go do pracy na boku, gdzie przestałby przeszkadzać pozostałym, bo czas przecież mijał nieubłaganie. Władca ciemności miał wielką moc, ale czasu powstrzymać nie potrafił. 

Świt zbliżał się nieubłaganie i brakowało tylko jednego kamienia, aby wywiązać się z danej budowniczemu umowy. – „Jak zwykle! Do stukroć!” – Zaklął Szatan po czym ruszył w stronę kamieniołomu Euville. Wiedział, że jego diabły były bardzo pomocne, ale czasami ich bezradność i głupota po najzwyczajniej w świecie go przerażały. W takich momentach musiał wziąć sprawy we własne ręce. Targając ze sobą słoneczny kamień usłyszał dźwięki muzyki w Milly-sur-Brandon. Nie był zbyt towarzyski, ale dźwięki nieskończonej jeszcze hulanki dnia poprzedniego zaintrygowały go na tyle, że postanowił sprawdzić co się tam dzieje. Kto wie, może i tutaj przekabaci jakąś niewinną duszyczkę? 

Katedra w Toul – Gotyk na krańcu Cesarstwa

Tymczasem w Avioth, świadoma paktu żona mistrza modliła się gorliwie o niepowodzenie tej akcji. W powtarzanej jak mantra modlitwie miała wizje smaganego ogniami piekielnymi człowieka. Był to Jean-Pierre. Kochała męża nad życie i nie mogła pozwolić na wieczne potępienie ukochanego. Z minuty na minutę serce biło jej coraz mocniej, a dłonie drżały niczym liście topoli na wietrze. Nagle wszystko poczerniało. W jednej chwili dobyła latarni i wybiegła jak ogniem rażona na zewnątrz chaty. Pełna nadziei, we frenetycznym niemal tańcu, z prędkością strzały odwiedziła chyba wszystkie domostwa w okolicy, aby dorwać każdego we wsi koguta. Kuraki w Avioth piały jak oszalałe, a i wkrótce dołączyły do nich kuzyni z pobliskich wiosek. Nie było wątpliwości. Nastał nowy dzień, także i w Milly-sur-Brandon!

Rozwścieczony Szatan popędził do Avioth, by w szale rozpaczy rozkazać zrównanie kościoła z ziemią. Jego diabły jednak wykonały robotę tak dobrze, że budynek ani drgnął! Pomruk zdziwienia był ostatnim dźwiękiem jaki wydały, bo nikt nie miał prawa sprzeciwić się woli władcy ciemności. Każdego, co do jednego, zamienił w małe kamienne posągi, które ozdobiły ściany kościoła na pamiątkę tego właśnie wydarzenia. Dusza architekta została uratowana, ale kościoła nigdy nie ukończono. Nikt nie wie bowiem do dziś co stało się z ostatnim, diabelskim kamieniem.

Odbieraczka

Przed wejściem do kościoła położona jest najbardziej intrygująca budowla. Wsparta na sześciu cylindrycznych filarach o oktagonalnych podstawach ażurowa wieża otwarta jest na wszystkie strony, oprócz cmentarza. Jej górne partie ozdobione były witrażami, dzięki czemu wieczorami miała wyglądać jak potężna latarnia. W XIX wieku uważano, że mogła pełnić funkcję kaplicy grobowej, a Eugène Viollet-le-Duc wysunął hipotezę, że jest to latarnia umarłych. Po długich studiach przeprowadzonych w tym stuleciu oraz głównie dzięki odkryciu zapisków Delhotela nazwano ją w końcu Recevresse, czyli odbieraczką.

Dziś uważa się, że pełniła ona funkcję sądowniczą. XVII-wieczny kronikarz nie wspomina jednak o czymś podobnym, za to jego opis wyjaśnia skąd wzięła się nazwa odbieraczka. Według jego opisów mieszkańcy sąsiednich wiosek każdego roku, w dniu ścięcia św. Jana Chrzciciela (29 sierpnia), przywozili Matce Boskiej z Avioth dary pod postacią pszenicy, zwierząt, płócien, wosku itp. Obłożenie był tak wielkie, że nie było możliwości pomieścić pątników w kościele, stąd właśnie pomysł na sakramentarium w którym stawiano cudowną figurę. W XVIII wieku, przez wojny i klęski głodu oraz innych nieszczęść, zwyczaj ten zaniknął. 

Katedra w Strasburgu – Francuska robota, germański charakter

Poza tym też często przybywali tu pielgrzymi, chcący podziękować Najświętszej Panience za wstawiennictwo czy najczęściej za uratowanie życia. Wierzono bowiem, że ma ona moc ochrony przed utonięciem, spłonięciem, upadkiem z wysokości, atakiem dzikich czy jadowitych bestii, złodziejami, sztormami, burzami i właściwie wszystkim, co tylko można było sobie wyobrazić. W ramach podziękowania więc zostawiali tu szereg darów wotywnych spośród których najpopularniejszym miały być kajdany. Dziś wisi tu jedna para, należąca do XV-wiecznego szlachcica z Kastylii, uwięzionego przez Maurów w Afryce. Co interesujące, było ich tu całe mnóstwo, ale wszystkie zrabować mieli Chorwaci w 1636 roku.

Bazylika w Avioth wewnątrz

Kościół w Avioth (fr. Basilique Notre-Dame d’Avioth) to świątynia orientowana typu bazylikowego o trzech nawach. Pomimo osadzenia jej na planie krzyża łacińskiego nie wyodrębniono z niej transeptu, a jej rzut przypomina ten z katedry w Metz. Jej długość wynosi 42 metry, a szerokość oraz wysokość 18,5 metra. Dookoła naw rozchodzi się jedenaście kaplic, a nad łukami naw przebiega oplatająca kościół galeria. 

Obiekt powstał w miejscu romańskiej kaplicy, którą wcielono w jego korpus na wysokości drugiego i trzeciego przęsła nawy głównej. Budowę przeprowadzono w trzech etapach: w pierwszym (1250-1310) wzniesiono niższe partie masywu zachodniego oraz naw bocznych. W drugim (1340>) powstała zakrystia, a w trzecim (1375-1400) zamknięto wreszcie kościół. Dodatkowo też udekorowano portal zachodni oraz południowy.

Katedra w Metz – Boża Latarnia

Jednym z najważniejszych elementów wyposażenia wnętrza jest bogato zdobiona XVI-wieczna ambona. W głównym panelu jej kosza znalazła się scena koronacji Najświętszej Maryi Panny przez towarzyszące jej anioły. Flankują ją płaskorzeźby kobiety oraz biskupa z modlitewnikami. Kolejnym elementem jest XV-wieczne sakramentarium zlokalizowane w południowej części chóru. Podstawę misternie koronkowej konstrukcji z kamienia zdobi anioł ze sztandarem, którego przesłania nie da się już odszyfrować. Uwagę zwracają tu także żelazne drzwiczki z dwoma różycami.

Do ważnego zbioru artefaktów zaliczyć należy też renesansowe Ecce Homo – przedstawienie Piłata, trzymającego umęczonego Jezusa Chrystusa w koronie cierniowej i różowej szacie. Ponadto ciekawe są XV-wieczne figury dwunastu Apostołów, Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny ufundowane przez Ludwika Orleańskiego (gubernatora Luksemburga w latach 1402-1407). Spośród nich aż osiem wieńczą kamienne baldachimy.

Katedra w Orleanie – Nie całkiem gotycka

Warto również wspomnień o XIV-wiecznych witrażach – jedyne jakie zachowały się od początków istnienia świątyni znajdują się w okolicach prezbiterium oraz w północnej nawie kościoła. W kaplicy św. Jana artysta Jean-Jacques Gruber w 1930 roku stworzył dwa secesyjne witraże na których umieścił życie Jana Ewangelisty. Zainteresowanie wzbudzić może tu zastosowanie ciepłych barw oraz dominacja ornamentów roślinnych. 

Jeszcze jednym kuriozum tego miejsca jest XV-wieczna figura św. Małgorzaty z Antiochii. Choć dziś wiadomo kogo przedstawia, według lokalnej legendy miała być to dziewczynka, która zgłosiła się na ochotnika podczas polowania na demona zwanego Warabouc (formy człowieka od dołu oraz bawoła u góry). Znalazła go w jego kryjówce, w lesie Grand Verneuil nieopodal Montmédy. Podczas spotkania uczyniła znak krzyża, dzięki czemu zmiękczyła piekielnego demona i bez żadnego wysiłku powiodła go do bazyliki. Tutaj właśnie kreatura w płomieniach dokonała swego żywotu. 

Bazylika w Avioth – Katedra pól

Podobno przez lokalnych bazylika w Avioth nazywana jest Katedrą pól (fr. La Cathédrale des champs). Trudno się dziwić takiemu skojarzeniu, bo wokół niej krajobraz jest iście księżycowy. Sam zresztą nazwałbym ją Katedrą Pól Księżycowych, bo wyprawa tam przypominała trochę wyprawę w kosmos, ale to najlepiej sprawdzić na własnej skórze. Wokół rozpościerają się zroszone krwią tysięcy osób pola, a ich monotonię przerywają tylko gdzieniegdzie rozsiane laski oraz właśnie ona: bazylika w Avioth. Dzięki słonecznemu kamieniowi zdaje się być to jedyne światełko bezbarwnego krajobrazu. Jet to też jeden z rzadkich kościołów gotyckich w departamencie Mozy, a poza Mont-devant-Sassey w okolicy próżno szukać obiektów podobnej rangi. Pomimo tego, dla takich perełek warto polecieć nawet na Księżyc! :) 

Lektura użyta we wpisie Bazylika w Avioth – Katedra Pól Księżycowych:

  • http://avioth.fr/wp/ 
  • Notre-Dame d’Avioth – A. Ottoman, M Jeantin; Nancy/Montmédy, 1859.
  • Les sanctuaires de la Sainte Vierge dans le diocèse de Verdun – wyd. Imprimerie J.-B. Laurent; Verdun, 1865.*
  • L’église Notre-Dame d’Avioth (Meuse) à travers les archivesdes Monuments historiques – Marie-Claire Burnand.
Jeśli spodobał Ci się materiał i masz ochotę, możesz postawić mi kawę. :) W końcu nic tak nie motywuje do dalszego działania… Z góry dziękuje za okazane wsparcie!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Powiązane wpisy:

Komentarze:

  1. Ooo, bardzo lubię posty blogerów, którzy chcą i potrafią opisywać świat niebanalnie i zarazem skrupulatnie. Nie jestem architektem ani historykiem sztuki więc spacer po Twoim blogu sprawia mi niesamowitą frajdę. Chyba nie uda mi się zobaczyć tych sakralnych piękności, ale może w innym wcieleniu będę zwiedzała Francję. :)) Widziałam tylko Paryż i to tylko przez kilka dni i na dodatek bardzo dawno temu. Ale po co są blogi ? – by np. tacy jak ja mogli zwiedzać świat wirtualnie.
    Muszę poszperać i poszukać informacji o chrztach dzieci „zmarłych”, niezwykle mnie ten temat zaintrygował.
    Dziękuję za pozdrowienia i rewanżuję się tym samym z zaśnieżonej Suwalszczyzny – Dorota :)

    1. Dziękuję za miłe słowa i zapraszam częściej w takim razie! Co do Paryża, to miasto piękne, ale tak bardzo oderwane od reszty Francji, że równie dobrze mogłoby być stolicą Polski. ;) Dodam, że ja też wiele miejsc odwiedzam tylko wirtualnie, więc doskonale rozumiem. Niemniej życzę też, aby trochę z tych perełek udało Ci się odwiedzić Droga Doroto. Trzymaj się! Darek

  2. Ależ tu nagromadzenie ciekawostek, legend, obrzędów i historii. Nigdy nie spotkałam się z terminem „odbieraczka”, jak też chrztem dzieci zmarłych. Dzięki za tyle informacji. Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia.

    1. „Odbieraczka” to takie bardzo luźne tłumaczenie francuskiego terminu. ;) Chrzty dzieci „zmarłych” miały też miejsce w moim ulubionym L’Épine. To bardzo ciekawy temat i akurat odnośnie obu tych kościołów istnieje sporo podań/legend związanych z tym obrzędem. Ja również dziękuję za komentarz, cieszę się że tekst się spodobał! :) Zdecydowanie polecam zobaczyć to miejsce na żywo! Coś wspaniałego! Pozdrawiam, Darek

Back to top button
error: Zawartość chroniona!